wtorek, 4 października 2016

Trochę prywaty


Dużo się dzieje ostatnio. Leoś daje do wiwatu. Jakby go ktoś nakręcił. Nad aktywne dziecko Wszędzie wejdzie, wszystko musi zobaczyć, dotknąć. To moje zwariowane dziecko zasypia najwcześniej o 23. Na dodatek wyeliminował sobie całkowicie drzemki w ciągu dnia i nie sypia wcale. Ani pięciominutowej drzemki. Nie wiem po kim on to ma. Ja jestem straszny śpioch. P też jak by tylko miał możliwość to by zrobił sobie drzemkę w ciągu dnia. A Leoś nie. Nie, bo nie, nie, bo nie jest zmęczony. A ja czasem padam na nos. 

Na dodatek ostatnio myślałam, że go rozszarpię. Wszystko zaczęło się od tego, że w sobotę P pozwolił mi dłużej pospać i sam rano zajął się Leosiem. Tak więc pospałam sobie i zapowiadał się piękny dzień, aż do momentu gdy zauważyłam, że nie ma aparatu. P oczywiście skwitował, że gdzieś położyłam i mam nie panikować, a ja na 100% pamiętam, że w okolicach 2 nad ranem w sobotę kładłam aparat koło laptopa. Zgrywałam jeszcze zdjęcia. Tak więc sobotę spędziłam na poszukiwaniach i odgruzowywaniu wszelkich kątów. A aparatu jak nie było tak nie ma. Pod koniec dnia P sobie przypomniał, że rano wynosił jeszcze kosz ze śmieciami. Tak więc chyba zagadka się rozwiązała. Leoś ma ostatnio fazę sprzątania i jak coś znajdzie to wrzuca do kosza. Zaczęło się od tego, że przynosił soczek w kartoniku, a później ten pusty kartonik sam musiał wyrzucić. Nie daj Boże mu nie pozwolić. Pisk, płacz, furia. Tak więc skoro chce, niech wyrzuca. Przynajmniej chodzić do kosza nie trzeba. I zakładam, że pewnie było tak, że pooglądał, znudziło mu się, albo nie umiał włączyć i uznał, że zepsute, tzn kosz. I pewnie wrzucił, P nie sprawdził i tak się pozbyłam aparatu. Na zmianę wpadałam w furię, to znowu płakałam z bezsilności. P obiecał kopić mi aparat. Ten co miałam już jest wycofany ze sprzedaży. I teraz problem, bo chcę, żeby robił dobre zdjęcia, łapał szybko ostrość, a jednocześnie był niewielki i mieszczący się do damskiej torebki. Tzn do mojej nawet lustrzanka się zmieści, ale gdzie wtedy trzymać inne rzeczy. A rzeczy mam na prawdę sporo. Mam na razie dwóch konkurentów i się ciężko zastanawiam który wybrać. A jeszcze P marudzi, że ten drogi, ten niefajny, ten ma beznadziejne "bebechy". To tak jak z moim laptopem. Od 5 lat jesteśmy zdecydowani na zakup, ale wiecznie coś P nie odpowiada. On najchętniej wybrałby duży, ciężki i absolutnie koszmarny wyglądem, a ja kieruje się przede wszystkim tym, że ma być nie za duży, ale ma nie mulić jak Warszawa w godzinach szczytu. I tak od 5 lat P kupuje mi laptopa. Na razie korzystam ze starego Dell'a i szlak mnie czasem trafia. Bo on w żadnym wypadku mobilny nie jest. 

Ale żeby ten post nie był całkiem pesymistyczny pochwalę się moim małym kącikiem szyciowym. Wyprowadziłam Leosiowe rzeczy do Leosiowego pokoju, a przytaszczyłam sobie biurko i pufkę. Mam swój własny malutki kącik szyciowy. I nie muszę teraz co chwilę składać i rozkładać maszyny. Mam święty spokój. Jednym słowem, moje i wara od tego. Nawet palcem nie tknąć, bo przy 4 literach ukręcę. Na razie jest to tylko takie prowizoryczne, będzie jeszcze lampka i chcę tablice korkową powiesić na ważne sprawy. Ale jest mój malutki azyl :)




Pozdrawiam