niedziela, 31 stycznia 2016

Gdy Leoś śpi...



Leoś niebawem skończy 10 miesięcy. Zaczyna chodzić, wszędzie go pełno. Trzeba mieć oczy dookoła głowy i dużo siły na tego małego Krabąszcza. Od długiego czasu siedzę z synkiem w domu i czasem do głowy dostaję. Marzy mi się wyjść gdzieś bez dziecka, pobyć w samotności. A teraz nawet spokoju w łazience nie mam. Zresztą każda mama wie o czym mówię. I właśnie nocami gdy Leoś śpi wyciągam maszynę i wyżywam się artystycznie.

 Moja miłość do maszyny zrodziła się nagle. Od wczesnego dzieciństwa byłam obeznana z kształtem, dźwiękiem maszyny Łucznik. Moja mama miała taką i czasem też coś szyła, przerabiała itd. Ale ja jakoś nigdy nie miałam ochoty zapoznać się bliżej z maszyną. Dopiero jakiś czas temu postanowiłam, że chcę maszynę mieć w domu. Na początku potrzebowałam jej do skracania wszelkich spodni ( niskie osoby wiedzą o czym mówię). Później naszła mnie ochota stworzyć coś od początku. I tak właśnie powstała kolekcja małych uszytków, którą możecie zobaczyć na zdjęciach. Zapraszam do oglądania :)

Komplet z kominem

Komplet dla córki sąsiadki


Czerwona dwustronna czapka

Spodnie pumpy

Zdjęcie na małym modelu

Czapka dwustronna  z rogami

Śpiworek, który czeka jeszcze na dokończenie

Pozdrawiam





wtorek, 12 stycznia 2016

Prezenty Mikołajkowo Świąteczno Noworoczne



Cześć.

Pojawiam się już w Nowym Roku 2016 z postem na temat moich prezentów okołoświątecznych :)
 Jeżeli wolicie obejrzeć film zapraszam serdecznie



Jeżeli poczytać to wszystko znajdziecie poniżej. 

Pierwsze były Mikołajki. A na Mikołajki rzadko sobie z mężem dajemy prezenty, więc postanowiłam sobie prezent zrobić sama.  W moje łapki trafiła pomadka Rimmel Hydra Renew nr 180 Vintage Pink.



 Piękny zgaszony, ciemny róż. Świetny na co dzień, niezależnie od makijażu. Przynajmniej dla mnie. Bardzo fajna kremowa konsystencja i ten zapach. Trwałość też całkiem niezła. Polecam

Skusiłam się też na dwa pędzle z Real Techniques. Był to Expert Face Brush i Setting Brush. 




Ten pierwszy idealany do nakładania podkładu. Zbite, miękkie włosie, ergonomiczny kształt trzonka. Dla mnie bomba. Drugi zaś używam do nakładania rozświetlacza. Włosie w nich mi się nie odkształca, jak na razie ani jednego włoska nie zgubiły i co zasługuje na duży + dość szybko schną. 


I ostatnim z prezentów była pomadka Too Faced Melted w odcieniu Melted Peony. 


Kolor tej pomadki mnie absolutnie zauroczył. Uroczy gąbeczkowy aplikator, który gładko sunie po ustach zostawiając mega napigmentowany kolor. Cudo po prostu. Nabrałam ochoty na kolejne dwa odcienie, ale zobaczymy czy fundusze pozwolą. 

Co do Świąt Bożego Narodzenia to co roku z mężem robimy sobie listę co ewentualnie chętnie byśmy znaleźli pod choinką. Co ja wpisałam na listę dokładnie wiecie z poprzedniego postu. Mój małż jednak się postarał i postanowił zrobić mi prezent w postaci 3 palet Zoeva: Naturally Yours, Rose Golden i En Taupe. Niebawem pewnie pojawi się recenzja i makijaże wykonane tymi paletkami.




25 grudnia mamy rocznicę ślubu, ale mój mąż prezent rocznicowy postanowił dać mi razem z prezentem świątecznym i kupił mi kamerę Panasonic VX870.



 Jak na razie spisuje się ona idealnie. Jak przetestuje ją bardziej to pewnie umieszczę recenzję, na chwilę obecną jeszcze się do końca rozgryzamy. Poczytać o tej kamerze możecie np TUTAJ

Prezentem już po Noworocznym, a raczej prezentem z okazji "pierwszego wieczoru bez dziecka" była paleta z Too Faced Chocolate Bar Semi Sweet. 



To ja sama ją wybrałam, ale mąż za nią zapłacił. Piękne opakowanie, cudowna pigmetacja i ten zapach, który doprowadza do złamania diety :)



I to wszystkie moje prezenty. A co Wy dostaliście. Pochwacie się. Chętnie poczytam. A teraz zmykam do synka, bo właśnie się budzi :)