Dużo się dzieje ostatnio. Leoś daje do wiwatu. Jakby go ktoś nakręcił. Nad aktywne dziecko Wszędzie wejdzie, wszystko musi zobaczyć, dotknąć. To moje zwariowane dziecko zasypia najwcześniej o 23. Na dodatek wyeliminował sobie całkowicie drzemki w ciągu dnia i nie sypia wcale. Ani pięciominutowej drzemki. Nie wiem po kim on to ma. Ja jestem straszny śpioch. P też jak by tylko miał możliwość to by zrobił sobie drzemkę w ciągu dnia. A Leoś nie. Nie, bo nie, nie, bo nie jest zmęczony. A ja czasem padam na nos.
Na dodatek ostatnio myślałam, że go rozszarpię. Wszystko zaczęło się od tego, że w sobotę P pozwolił mi dłużej pospać i sam rano zajął się Leosiem. Tak więc pospałam sobie i zapowiadał się piękny dzień, aż do momentu gdy zauważyłam, że nie ma aparatu. P oczywiście skwitował, że gdzieś położyłam i mam nie panikować, a ja na 100% pamiętam, że w okolicach 2 nad ranem w sobotę kładłam aparat koło laptopa. Zgrywałam jeszcze zdjęcia. Tak więc sobotę spędziłam na poszukiwaniach i odgruzowywaniu wszelkich kątów. A aparatu jak nie było tak nie ma. Pod koniec dnia P sobie przypomniał, że rano wynosił jeszcze kosz ze śmieciami. Tak więc chyba zagadka się rozwiązała. Leoś ma ostatnio fazę sprzątania i jak coś znajdzie to wrzuca do kosza. Zaczęło się od tego, że przynosił soczek w kartoniku, a później ten pusty kartonik sam musiał wyrzucić. Nie daj Boże mu nie pozwolić. Pisk, płacz, furia. Tak więc skoro chce, niech wyrzuca. Przynajmniej chodzić do kosza nie trzeba. I zakładam, że pewnie było tak, że pooglądał, znudziło mu się, albo nie umiał włączyć i uznał, że zepsute, tzn kosz. I pewnie wrzucił, P nie sprawdził i tak się pozbyłam aparatu. Na zmianę wpadałam w furię, to znowu płakałam z bezsilności. P obiecał kopić mi aparat. Ten co miałam już jest wycofany ze sprzedaży. I teraz problem, bo chcę, żeby robił dobre zdjęcia, łapał szybko ostrość, a jednocześnie był niewielki i mieszczący się do damskiej torebki. Tzn do mojej nawet lustrzanka się zmieści, ale gdzie wtedy trzymać inne rzeczy. A rzeczy mam na prawdę sporo. Mam na razie dwóch konkurentów i się ciężko zastanawiam który wybrać. A jeszcze P marudzi, że ten drogi, ten niefajny, ten ma beznadziejne "bebechy". To tak jak z moim laptopem. Od 5 lat jesteśmy zdecydowani na zakup, ale wiecznie coś P nie odpowiada. On najchętniej wybrałby duży, ciężki i absolutnie koszmarny wyglądem, a ja kieruje się przede wszystkim tym, że ma być nie za duży, ale ma nie mulić jak Warszawa w godzinach szczytu. I tak od 5 lat P kupuje mi laptopa. Na razie korzystam ze starego Dell'a i szlak mnie czasem trafia. Bo on w żadnym wypadku mobilny nie jest.
Ale żeby ten post nie był całkiem pesymistyczny pochwalę się moim małym kącikiem szyciowym. Wyprowadziłam Leosiowe rzeczy do Leosiowego pokoju, a przytaszczyłam sobie biurko i pufkę. Mam swój własny malutki kącik szyciowy. I nie muszę teraz co chwilę składać i rozkładać maszyny. Mam święty spokój. Jednym słowem, moje i wara od tego. Nawet palcem nie tknąć, bo przy 4 literach ukręcę. Na razie jest to tylko takie prowizoryczne, będzie jeszcze lampka i chcę tablice korkową powiesić na ważne sprawy. Ale jest mój malutki azyl :)
Pozdrawiam
O ja to ładne masz przygody :)
OdpowiedzUsuńNieprzyjemne niestety :(
UsuńŁadny kącik.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak u Was ze śmieciami ale ja pewnie poszłabym po niego. Ostatnio niwchcący wywaliłam zatyczkę od wlewu do płynu ze spryskiwaczy i szukałam go tyle że od razu zreflektowałam się, że wywaliłam nie to co trzeba...
U nas są dwa wielkie kontenery. W życiu bym nie znalazła go tam :(
Usuń