Dziś ostatni dzień maja. I chyba wreszcie do mnie dotarło co z siebie zrobiłam. Lata zaniedbań, brak ćwiczeń, aktywności przyczyniły się do nadprogramowych kilogramów. Wiem, że sama sie do tego przyczyniłam przede wszystkim tym, że któregoś dnia po prostu przestałam jeść. Jadłam jeden posiłek dziennie i to nie dlatego, żeby schudnąć, tylko dlatego, że nie miałam odczucia głodu. Potrafiłam nic nie zjeść przez cały dzień. Dodatkowo napoje gazowane nie ułatwiały mi sprawy. Żyłam w swoistym zawieszeniu, nie zwracając uwagi na nic. Ale chyba się ocknęłam. Od wczoraj tak naprawdę uczę się jeść 5 posiłków dziennie. Odstawiłam słodycze i gazowane napoje. Uczę się pić wodę i choć ciężka to sprawa udaje mi się. Nie przechodzę na dietę, bo tak tego nazwać nie można. Staram się jeść co 2 - 3 godziny, w mniejszych ilościach i bardziej z głową. Śniadania na przykład to jajecznica z dwóch jajek + pomidor i kromka chleba. Dziś miałam płatki jaglane z jogurtem naturalnym , ćwiartką banana i połówką jabłka. Powoli uczę się jak i co jeść. Nie przechodzę na wegetarianizm czy weganizm. Przyda mi się odrobina motywacji. Jak same pewnie wiecie o wiele lepiej wytrwać jeśli ma się sprzymierzeńca. Mój mąż uważa, że jest dobrze. Nigdy mi nie powiedział, że powinnam schudnąć czy coś. On jest taki, że nie przejdzie mu to przez gardło. Nie umiem tego określić, ale tak jakby nie chciał mnie zranić.
Co do ćwiczeń to na razie stawiam na długie spacery. Muszę przyzwyczaić moje ciało do aktywności. Wiem jak wyglądam już od dłuższego czasu, wszak lustro w domu mam. I chyba dlatego ograniczyłam do minimum wychodzenie z domu. Nie chciałam czuć na sobie wzroku innych. Nie chciałam spotykać sąsiadek i słyszeć " o chyba Ci się trochę przytyło". Ciężko i przykro się tak żyje. Jako takie wsparcie mam w mężu. Na resztę rodzinki liczyć nie mogę, bo każdy mój krok był zawsze krytykowany. Nie taka szkoła, nie takie ciuchy, nie ta fryzura. Zawsze wszystko było źle.
Uczę się żyć na nowo, bo to nowe życie się zaczyna dla mnie. Chcę być przede wszystkim zdrową i uśmiechniętą mamą dla tego mojego Krabąszcza. Chcę, aby mógł ze mną pójść na basen, plac zabaw i cieszyć się z czasu spędzonego ze mną. Krabąszcz skończył już rok, a dokładnie13 miesięcy. Staje się coraz bardziej aktywny i niebawem nie będę mogła dotrzymać mu kroku.
Wyżaliłam się trochę. Jest mi odrobinę lżej. Znajdzie się tutaj jakieś wsparcie dla mnie?? Na koniec wklejam mały motywator :)
Powodzenia! ;*
OdpowiedzUsuńNie dziękuję :)
UsuńJak zaczynałam motywowało mnie zdanie: "If you really want to do something, you’ll find a way. If you don’t, you’ll find an excuse." teraz motywuje mnie: "Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." Aktulanie mijają dwa lata od początku mojej drogi, nigdy w życiu nie wyglądałam lepiej i Tobie też tego życzę!
OdpowiedzUsuńNie dziękuję, ale po cichu liczę, że uda mi się osiągnąć cel.
UsuńPowodzenia :)
OdpowiedzUsuńNie dziękuję :)
UsuńPowodzenia bejbe. Jakbys chciala wskazowki dot. Silowni czy diety to pisz smialo :)
OdpowiedzUsuńBardzo chcę wskazówki dotyczące siłowni. Bo jak pójdę nie chcę czuć się jak sierota.
UsuńKochana dasz radę! Wierzę w Ciebie i służę ramieniem do narzekania, wyzywania i płakania!
OdpowiedzUsuńDzięki Karo :) Na Ciebie zawsze mogę liczyć.
UsuńOj tak. Miałam identycznie. Co gorsza po porodzie wróciłam do tego samego stylu życia...
OdpowiedzUsuń