czwartek, 7 lipca 2016

Muszę się wyżalić



Moją dietę szlag trafił. Tzn dietę z pudełka. Staram się liczyć kalorię i sama przygotowywać posiłki. Jakoś idzie. 

Poza tym od jakiegoś czasu kłócę się z mężem, więc atmosfera w domu nie należy do najlepszych. A wszystko zaczęło się w sobotę, gdy powiedziałam, że dziś on zajmuje się młodym. Na co otrzymałam odpowiedz, że ja "chciałam dziecka, więc mam się nim zajmować". Ogólnie miałam dość. W sobotę zabrał młodego do rodziców, abym mogła odpocząć, w niedzielę przyjechał i wydawało się, że jest ok. Po czym wczoraj jak się dowiedział, że chciałabym chodzić na fitness, to się oburzył i powiedział, że" po co w ogóle chciałam Młodego". No nie mogę z tym człowiekiem. Siedzę z młodym cały dzień, o wszystkim muszę pamiętać, a wieczorem nie mogę wyjść na fitness, bo on z pracy wrócił i jest zmęczony. Ostatnio to wszystko mnie przerasta. Już nie wiem co mam robić. P wraca do domu około 20/21, żeby tylko nie za długo być w domu. Jak chcę gdzieś wyjść to jest tragedia. Nic do niego nie dociera. Non stop tylko powtarza, że on tez nie chodzi do pracy dla przyjemności. Już nie mam siły. Cały dzień spędzam z Młodym, karmię, przewijam, bawię się z nim, chodzę na spacery, usypiam, w nocy ja do niego wstaje. Czy ja naprawdę chcę zbyt wiele. Nie należy mi się nawet chwila bez dziecka. Słyszę tylko, "to nie ma zajęć fitness z dziećmi?" Jestem u progu załamania nerwowego. Nie radzę sobie i nawet nie mam z kim pogadać. Chciałam młodego wysłać na 3 godzinki, dwa razy w tygodniu do żłobka, żeby się bawił z innymi dziećmi, miał z nim kontakt. Ale " czy ja wiem ile to kosztuje". Czasem sama się zastanawiam czy naprawdę zbyt wiele chcę. Czy dobrze zrobiłam decydując się na dziecko. Wczoraj jak położyłam Leosia, to ubrałam się i wyszłam pobiegać. Uwolnić umysł, odstresować się. Skończyło się oczywiście na długim i szybkim spacerze, bo na bieganie, to oczywiście jest o wiele za wcześnie. Moja kondycja leży i kwiczy.  Oczywiście usłyszałam, czy za godzinę będę? Nie było mnie godzinę i oczywiście P w złym humorze, bo wyszłam i zostawiłam go samego. Dziś już raczej nie wyskoczę, bo P już zapowiedział, że wieczorem wychodzi. Zostaje mi zatem ćwiczenie w domu, na 50 cm wolnej podłogi. 

Ktoś dotrwał do końca? 

Pozdrawiam





7 komentarzy:

  1. Brzmi to trochę tak, jak by synek był tylko twój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Ale nie przetłumaczysz, bo obraza majestatu niestety.

      Usuń
  2. Mamą nie jestem, więc nie do końca pomogę. Choć u mnie (mieszkam z narzeczonym, jego siostrą i jego mamą) i też wymaga się ode mnie wszystkiego. Pracuje zdalnie z domu i oczywiście non stop hasła, że skoro całymi dniami siedzę na dupie i nic nie robię to nie mam prawa do wyjść i swoich zajęć. Więc trochę cię rozumiem, ale na Twoim miejscu uparcie dążyłabym do osiągnięcia swojego wolnego czasu w tygodniu. Ja rozumiem, że mąż pracuje i wraca zmęczony, ale Ty przez cały dzień nie pierdzisz w stołek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki kochana. Tylko, że jemu się przetłumaczysz nie da, że nie siedzę na tyłku przez cały dzień i opieka nad dzieckiem to tez ciężka praca. Non stop słyszę, a czemu nie posprzątałaś? No cóż, nie miałam czasu. Ale przecież opieka nad dzieckiem to tylko leżenie na kanapie i nicnierobienie.

      Usuń
  3. No cóż. Nie wiem czy Cię pocieszę, ale ja od mojego słyszę dokładnie to samo: to ty chciałaś dziecko to sie nim zajmnij... Tak jak Ty wszystko w domu robię ja i w nocy wstaję też ja. Mój stwierdza, że jest zmęczony po pracy do której też nie chodzi do przyjemnošci. Niestety nie jesteśmy z tym same, bo znam jeszcze dwie dziewczyny co tak mają. Jak już mi się uda gdzieś wyjść to jak wrócę to się muszę nasłuchać...

    Szkoda że nie mieszkamy bliżej siebie.

    Dotrwałam do końca.

    Powiem Ci, że mam Młodego dopiero pół roku a też już mam dość zachowania mojego i zaczynam go olewać pod każdym względem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj szkoda. Tak to przynajmniej na kawę raz w tygodniu. A tak lipa. Ja tez już nie mam siły. Mam nadzieję, że jakoś to przetrwam. Choć nie ukrywam, że będzie ciężko.

      Usuń
    2. Nie mam dziecka ale wiem, że jakby mi ojciec dziecka taki cyrk zrobił to bym mu otwarcie powiedziała, że jak wiedział gdzie się penisem macha żeby dziecko było to powinien też wiedzieć, że doba ma 24h i poświęcenie 1h na opiekę nad własnym dzieckiem to jest chuj a nie opieka i że warto by było swojemu własnemu dziecku czas poświęcić.

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz.