Wiem, że chwalenie się to brzydka cecha, ale nie mogłam się powstrzymać. Dziś po raz pierwszy, od 5 lat, Walentynki spędziłam z małżem. Tak to jest jak się ma wyjazdową pracę. Dlatego też dziś jestem szczęśliwa i byłabym nawet bez prezentu. Najlepszy prezent to możliwość spędzenia dnia z małżem. Ale oczywiście małż, mimo, iż się umawialiśmy na brak prezentów, prezentem mnie uraczył. I to nie byle jakim prezentem. Pierwszy prezent to
Estee Lauder, Double Wear, Stay-in-Place Powder Makeup SPF 10
A drugim ażurowy wisiorek serduszko z mnóstwem cyrkoni w środku. Na żywo przepięknie się mienią, na zdjęciu trudno to uchwycić.
Zbliżenie
A tak wyglądam ja w tym wisiorku. Przy okazji możecie zobaczyć mój walentynkowy makijaż z użyciem czerwonej szminki.
Zawsze czerwona szminka była dla mnie rzeczą nie do zaakceptowaniu na moich ustach. Tę szminkę mam już od ponad 3 miesięcy i ją uwielbiam. Dla zainteresowanych jest to ARTDECO o nr 05.
I jak Wam się podobają prezenciki?
Ty to masz szczęście :) Twój mąż co chwilę Cię obsypuje prezentami! I to jakimi :)
OdpowiedzUsuńChyba nie muszę dodawać, że bardzo mi się podobają :)